Alpejska Wyprawa na Masyw Monte Rosa 2017 - Dzień 4. Ludwigshöhe, Balmenhorn


 "Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz."
              Albert Einstein


Dzisiejszego dnia obudziliśmy się parę minut po godzinie 4. Pomimo tak wczesnej pory i faktu, że nawet słońce jeszcze smacznie śpi, całe schronisko tętniło już życiem.
My jednak tego poranka byliśmy zupełnie bez życia... Choroba wysokościową w dobitny sposób dawała o sobie znać.
Nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak kiepsko tym bardziej, że poprzednią noc spędziliśmy zaledwie 200 metrów niżej, bez żadnych objawów.
Było nam ciężko wstać z łóżka, nie mówiąc nawet o poruszaniu się, czy też zjedzeniu czegokolwiek.
Objawiała się głównie bólem głowy, otępieniem i brakiem apetytu... A jeść trzeba było, przecież lodowiec czekał.
...
W końcu udało nam się jakoś zebrać, przygotować sprzęt, związać liną tak, że byliśmy gotowi do wędrówki.
Po wyjściu ze schroniska świeże i mroźne powietrze oraz wspaniałe widoki zdecydowanie poprawiły nasz stan.
Pogoda była fantastyczna a przejrzystość powietrza tak niesamowita, że bez trudu mogliśmy dostrzec na horyzoncie masywy Mont Blanc i Gran Paradiso.





Tego dnia mięliśmy w planie rozpoznanie sytuacji na lodowcu dotyczącej ilości szczelin i ewentualnych zagrożeń. Chcieliśmy również zobaczyć jak w rzeczywistości wygląda droga na szczyty, których zdobycie zaplanowaliśmy już w Polsce a którą znaliśmy tylko z map, zdjęć i przewodników.
Dla nabrania jeszcze lepszej aklimatyzacji planowaliśmy także wejść na któryś z położonych bliżej schroniska czterotysięczników.



Żeby dostać się na lodowiec, należało opuścić bezpieczny przylądek skalny, na którym stało Rifugio Gnifetti i zejść za pomocą krótkiej ferraty znajdującej się na końcu kamiennej ścieżki z tyłu schroniska.
Po przedostaniu się na jego teren dobrze widoczna, wydeptana przez wcześniejsze ekipy ścieżka wyznaczała dalszą część naszej wędrówki. 





Nabierając wysokości kierowaliśmy się w górę lodowca.
Początkowe odcinki drogi były dość mocno szczeliniaste i wymagające.







Szliśmy zakosami pośród potężnych szczytów.




Po prawej stronie górowała nad nami  Piramida Vincenta ze swoją zachwycającą skalną Wschodnią ścianą ozdobioną u podnóży olbrzymimi lodowymi serakami.






W miarę poruszania się do góry, po lewej stronie pokazały się dwa wierzchołki Lyskammu.
Na pierwszy z nich Lyskamm Orientale (Lyskamm Wschodni) prowadziła niesamowita śnieżna, stroma grań.





Po pokonaniu pierwszego przewyższenia dotarliśmy na plateau lodowca Lys.




Z tej perspektywy Piramida Vincenta nie sprawiała już wrażenia aż tak trudnej i niedostępnej góry. Ścieżka, która na nią prowadziła biegła spokojnymi, śnieżnymi zakosami.



Przed nami pojawiły się również skaliste szczyty Corno Nero (Schwarzhornu) 4 322 m n.p.m. i Balmenhornu 4167 m n.p.m. z widoczną na jego wierzchołku olbrzymią figurą Chrystusa (Cristo delle Vette) oraz schronem Bivacco Felice Giordano.



W miarę zyskiwania wysokości Corno Nero sprawiało wrażenie coraz ciekawszej góry o bardzo stromym zboczu przedzielonym szczeliną.





Chcieliśmy tego dnia dojść jak najdalej i jak najwyżej to możliwe, żeby zobaczyć drogę prowadzącą na szczyty Punta Gnifetti (Signalkuppe) oraz Punta Parrot (Parrotspitze), których zdobycie zaplanowaliśmy na dzień następny.
Do tego celu najlepiej nadawała się wąska śnieżna grań szczytu Ludwigshöhe, z której dobrze już było widać dalszą część lodowca.



W miarę naszego podchodzenia słońce także wznosiło się coraz wyżej, podnosząc w przyjemny sposób temperaturę otoczenia a mocne podmuchy wiatru wzbijały w powietrze tumany śniegu, tworząc spektakularne przedstawienia.



Grań szczytu Ludwigshöhe o wysokości 4341m n.p.m. faktycznie okazała się być bardzo wąska.



Kiedy ją przechodziliśmy wiatr skutecznie dbał o to żeby nam się nie nudziło. Dosyć silne podmuch sprawiły, że przejście było emocjonujące a widok drugiej strony lodowca jeszcze bardziej te emocje potęgował :)  



Po zejściu z  Ludwigshöhe z uwagi na wczesną godzinę postanowiliśmy wejść także na Balmenhorn. Droga nie sprawiała żadnych trudności. Przy samej skale znajdowała się krótka ferrata, która prowadziła na szczyt. 


Stała na nim ogromna figura Cristo delle Vette o wysokości 3,6m i wadze 980kg. Została ona wybudowana na cześć pamięci poległych wszystkich wojen. 




Bardzo pozytywnie zaskoczyły nas warunki jakie panowały w tamtejszym schronie. Był on zaopatrzony w ekrany słoneczne co zapewniało dostęp do energii elektrycznej.
W środku znajdowało się miejsce do przygotowania posiłku, kuchenka gazowa, drewniany stół i ławki oraz miejsce do spania. Niespodzianką także było to, że w asortymencie zawierał materace i koce.



Z balkoniku rozpościerał się widok na strome, skaliste zbocze Corno Nero oraz drogę prowadzącą na szczyt Piramidy Vincenta.




Po opuszczeniu Balmenhornu udaliśmy się z powrotem w stronę Rifugio Gnifetti. Droga zajęła nam około godziny i była przepełniona pięknymi widokami.








Dzień zakończył się pięknym zachodem słońca, który mogliśmy oglądać ze schroniska Gnigfetti :)