Großglockner, czyli wyprawa na dach Austrii - dzień 3. Schronisko Erzherzog-Johann-Hutte - Klein Glockner



Atak szczytowy zaplanowaliśmy na niedzielę. Wszystko szło zgodnie z planem. Słoneczna bardzo stabilna pogoda miała ulec zmianie dopiero za kilka dni.
Jednym słowem wymarzone warunki :)




Dzięki temu, że poprzedniego dnia dotarliśmy do schroniska Erzherzog-Johann mogliśmy pozwolić sobie na to, żeby dzisiaj wstać trochę później i ruszyć na trasę około godziny 9.
Czas pokonania drogi ze schroniska na główny wierzchołek Großglocknera może wynosić od 2 nawet do 5 godzin. Uzależniony jest głównie od ilości osób, które w tym samym momencie chcą również zdobyć szczyt oraz od ludzi, którzy ze szczytu wracają.



Po opuszczeniu schroniska ruszyliśmy w stronę góry. Początkowo trasa wiodła  po kamiennym płaskim terenie, następnie weszliśmy na teren lodowca, gdzie dobrze widoczna ścieżka prowadziła po równym terenie, który po chwili zmienił się w mocno przewyższone śnieżne zbocze. Po jego pokonaniu znaleźliśmy się znowu na płaskim.










Był to idealny moment aby odpocząć, przygotować się do wspinaczki, związać liną, przygotować sprzęt oraz zamienić kije na czekan. W dalszym terenie wszystkie te czynności mogłoby okazać się bardzo trudne.



W tym momencie stanęliśmy przed konkretnym wyzwaniem. Tym wyzwaniem było pokonanie bardzo oblodzonego i stromego żlebu. Najlepiej jest go pokonać wcześnie rano, jeszcze zanim śnieg i lód zacznie się topić. Po prawej stronie, idąc w górę, znajduje się trochę ringów. Ich rzadkie rozłożenie nie ułatwia jednak sytuacji. Stromy żleb w warunkach jakie nas zastały stanowił zdecydowanie najtrudniejszą przeszkodę w dojściu na szczyt. Dodatkowym utrudnieniem byli przewodnicy, którzy prowadząc swoich klientów, prawie że na siłę przepychali się między innymi wspinaczami.


Po pokonaniu żlebu dotarliśmy do miejsca, gdzie można było zdjąć i zostawić raki oraz czekan, później mogłyby tylko przeszkadzać, ponieważ dalsze przejście prowadziło skalistą granią.



Na grani znajdowało się dużo tyczek, które stanowiły bardzo wygodne punkty asekuracyjne. Tyczki były poustawiane do samego Kleinglocknera (niższego wierzchołka, oddzielnego od Grossglocknera przełęczą Glocknerscharte).




Tego dnia udało nam się zdobyć Kleinglockner. Graniowe przejście nie stanowiło większego problemu. Jest bardzo przyjemne i przepełnione pięknymi widokami chociaż, może być bardzo trudne dla osób wrażliwych na ekspozycje, a dla mających jakikolwiek lęk wysokości lub przestrzeni, może stanowić barierę praktycznie nie do przejścia.









Największym niebezpieczeństwem w tym miejscu byli mijający się ludzie. Nie ma tam podziału na drogę dla wchodzących i schodzących. Jest tylko jedna droga, na której muszą zmieścić się wszyscy.


Po zdobyciu Kleinglocknera wróciliśmy na zasłużony odpoczynek spowrotem do Erzherzog-Johann Hutte. Schronisko tętniło życiem. Postanowiliśmy położyć się wcześniej, żeby nadrobić siły przed kolejnym górskim dniem.