Alpejska wyprawa - dzień 7 i 8. Aosta-Montreux-Lozanna

Dzisiejszego dnia zbudziliśmy się na polu namiotowym Les Iles Pollein w samej stolicy Doliny Aosty,  Aoście :)
Zebraliśmy rzeczy i ruszyliśmy do oddalonego o około 3 km centrum.
Aosta okazała się być pięknym miastem wokół którego rozciągały się pasma górskie.


Centrum było przepełnione licznymi, klimatycznymi restauracjami, które aż prosiły się żeby do nich zajrzeć.




Ostatecznie wybraliśmy poleconą wcześniej przez miejscową kobietę pizzerię Betaclan. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę.
Wystrój pizzerii grał w oczach. Na środku głównego pomieszczenia stał fortepian, obok którego leżała sterta winyli. Poza tym było tam sporo innych instrumentów, zdjęć i rzeczy związanych z muzyką. Oczywiście pizzeria nie zachwycała tylko samym wyglądem, zachwycała też smakiem. Zjedliśmy tam dwie niesamowite pizze. Na samą myśl o nich, człowiek od razu robi się głodny...


Po zwiedzeniu Aosty naszym kolejnym celem było szwajcarskie już miasto Montreux. Aby się tam dostać musieliśmy najpierw dojechać busem do Martigny, skąd jeździły bezpośrednie pociągi do Montreux.
Wybraliśmy to miejsce jako kolejny cel naszej wycieczki z dwóch powodów. Po pierwsze, znajduje się tam pomnik Freediego Mercurego, po drugie miasto słynie z pięknego widoku na jezioro Genewskie.


Zarówno pomnik jak i widok jeziora wywarły na nas duże wrażenie... poza nimi w mieście znajdowała się bardzo duża ilość hoteli i sklepów z dziwnym asortymentem.


Warto również dodać, że Montreux jest miastem poziomowym, zbudowanym na wzgórzu.
Po nocy spędzonej na scenie opuszczonego amfiteatru, nieopodal jeziora, udaliśmy się rannym pociągiem do Lozanny. Była ona ostatnim przystankiem naszej podróży.
Lozanna podobnie jak Montreux jest miastem poziomowym położonym nad jeziorem Genewskim. Ma bardzo długi i stromy rynek.
Z Lozanny o godzinie 11 mieliśmy zarezerwowany powrotny autokar, który w ciągu 20 godzin miał nas przenieść z powrotem do Polski.... i takim właśnie sposobem nasza podróż dobiegła końca.