Alpejska Wyprawa na Masyw Monte Rosa 2017 - Dzień 2. Staffal - Rifugio Città di Mantova


„W życiu nie chodzi o czekanie, aż burza minie…
Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu”   
                                                               Vivian Green


Ten dzień rozpoczął się bardzo wcześnie bo około godziny 5 w namiocie rozbitym w ogrodzie bardzo sympatycznych i pomocnych Włochów, którzy pozwolili nam rozłożyć go przed swoim domem.
Mieliśmy ambitny cel ponieważ chcieliśmy dojść do Włoskiego schroniska Mantova położonego na wysokości 3498m n.p.m.
Czekało nas pokonanie prawie 1700 m przewyższenia.
Ostatecznie do drogi zebraliśmy się dopiero około godziny 7.
Ze Staffal do schroniska Mantova można dostać się na wiele sposobów. W zależności od czasu i kondycji, istnieje możliwość wyboru spośród kilku szlaków pieszych.
Poniżej znajduje się mapa, na której dobrze widać wszystkie szlaki, wraz z opisem ich trudności.


Istnieje również możliwość znacznego skrócenia i przyspieszenia sobie drogi poprzez wybór jednej z kilku kolejek kursujących w tym miejscu.
Poniżej znajduje się rozpiska kolejek wraz z cenami przejazdu.


Kolejką można dostać się w okolice jeziora i schroniska Gabiet na wysokość 2318m n.p.m. a nawet na wysokość 2971 m n.p.m. na przełęcz Passo dei Salati, skąd do schroniska Mantova pozostaje już tylko około 2 - 2,5 godziny drogi.
My wybraliśmy opcję drogi pieszej 7A oraz 6A i ani przez moment nie żałowaliśmy tej decyzji. Szlakiem 7A zgodnie z drogowskazami w 1,45h mieliśmy dojść do Rifuggio Gabiet, skąd dalej należało kierować się drogą 6A, która prowadziła bezpośrednio do Mantovy.


Początkowo z pewną dozą niepewności ruszyliśmy do góry. Niepewność była  spowodowana niesprzyjającymi prognozami pogody na najbliższe dni. Od miejscowych dowiedzieliśmy się, że ma być burzowo i deszczowo a w wyższych partiach gór ma spaść śnieg, który może przykrywać szczeliny w lodowcu, zmniejszając bezpieczeństwo poruszania się.
Prognozy niestety potwierdziły się bardzo szybko bo już po kilkunastu minutach po rozpoczęciu wędrówki zaczął pokropywać deszcz. Nie trwał na szczęście na tyle długo i nie był aż tak silny żeby móc nas zatrzymać.



Spacer piękną, zieloną doliną Aosty nawet z dużym obciążeniem i pomimo niezbyt przychylnych warunków atmosferycznych stanowił niesamowitą przygodę. Szlak był przyjemny i widokowy a dolina nieustannie zaskakiwała ciekawą alpejską roślinnością z przewagą różnokolorowych alpejskich kwiatków.


Co jakiś czas można także było spotkać śmieszne, drewniane figurki, które w ciekawy sposób komponowały się z krajobrazem.


Naszym zdaniem  korzystanie z kolejki w tak niesamowitym miejscu to marnotrawstwo i rezygnacja na własne życzenie z dużej części wyprawy i niespodzianek, które czekają w górach.


Przy schronisku Rifuggio Gabiet deszcz znacznie się nasilił i zmusił nas do zrobienia godzinnej przerwy, co okazało się bardzo miłym urozmaiceniem trasy.

 


W środku było bardzo klimatycznie i pomimo wczesnej godziny, mieliśmy okazję zjeść pyszną włoska pastę oraz crespellę.


Korzystając z okna pogodowego wyruszyliśmy ze schroniska w dalszą drogę. Od tego momentu kierowaliśmy się szlakiem 6A. Według drogowskazów z Rifuggio Gabiet do Mantovy było 3,5h.


Krajobraz zaczął się powoli zmieniać z zielonego, spokojnego, dolinnego w bardziej surowy i skalisty.


Co jakiś czas z za mgły przebijał się widok majestatycznego lodowca oraz górującej nad nim Piramidy Vincenta. Obraz ten z jednej strony napawał zachwytem, z drugiej jednak budził respekt.


Mniej więcej w połowie drogi z Rifuggio Gabiet do Mantovy istnieje szansa schronienia się jeszcze w jednym schronisku, Orestes Hutte. 


Z daleka wyglądało bardzo zachęcająco. Ciekawostką jest to, że stanowi ono miejsce przyjazne dla wegetarian, ponieważ w swojej ofercie posiada wyłącznie dania wegetariańskie.
Żeby do niego dojść należało nieco zboczyć ze szlaku, aby po kilkunastu minutach być pod schroniskiem.



My jednak postanowiliśmy iść dalej, do góry z nadzieją, że staniemy u progu Mantovy jeszcze przed deszczem lub co gorsza burzą.
Chmury niestety miały zupełnie inne plany i zaskoczyły nas godzinę drogi przed schroniskiem. Dosłownie w jednej chwili rozpętała się burza, z jednej strony przerażająca, ale z drugiej też niesamowita. Dzięki niej dosłownie poczuliśmy potęgę natury.


Na szczęście dogodna, kamienna jama, która posłużyła nam jako schron, pomogła przeczekać szalejącą burzę.


Po niespełna 40 minutach prawdziwego, podniebnego kina, korzystając z chwilowego okna pogodowego, pomknęliśmy do góry. Teren zmienił się w skalno- śnieżną drogę.


Okno pogodowe nie trwało jednak długo i zanim się obejrzeliśmy znowu byliśmy w chmurze burzowej. Jedyne co można było w tej sytuacji zrobić to gnać w kierunku schroniska ile sił w nogach i płucach.


Czas dłużył się niemiłosiernie, przez co ostatnia godzina podejścia wydawała się trwać całą wieczność a zanikający w chmurze kontur Rifugio Città di Mantova przybliżał się bardzo powoli. Całość dopełniało jeszcze dające o sobie znać zmęczenie.
Ciężko jest opisać jak duża była nasza radość kiedy wreszcie dotarliśmy do ostatnich kamiennych schodków, które kończyły się na tarasie schroniska.


Rifugio Città di Mantova okazało się być bardzo dużym i nowoczesnym schroniskiem, wybudowanym na skale, z ogromną jak na schroniska górskie jadalnią. W swojej ofercie ma pyszne jedzenie i noclegi. Jedynym mankamentem był brak pryszniców. Poniżej znajduje się link do strony internetowej schroniska:

http://www.rifugiomantova.it/